Życie

Rok temu poznałem dziewczynę. Po przejściach. Nie mam pojęcia, jak to się stało, zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Planowaliśmy wyjechać, uciec. Było jej ciężko znieść życie tutaj.
Pewnego dnia wróciłem z pracy a jej już nie było. Zniknęła walizka i jej rzeczy. Cała historia wydawała mi się snem.
Wczoraj zadzwonił telefon. Popędziłem co sił do szpitala gdzie ona leżała w śpiączce. Przez ten cały czas ukrywali to przede mną, abym miał jakieś życie.
Spojrzałem na nią i była piękna jak zawsze. Zamknięta w zaczarowanym śnie. Pochyliłem się nad nią i wkładając całą moją miłość w jeden pocałunek, próbowałem ją obudzić jak moją własną Śpiącą Królewnę. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że uśmiechnęła się lekko, a na jej twarzy odmalował się spokój.
Nie obudziła się.
Tej samej nocy odeszła przy akompaniamencie pisków aparatury i krzątaniny personelu medycznego.
Dowiedziałem się dzisiaj rano. "Taki ze mnie, kurwa, księciunio!" warknąłem pod nosem i z całych sił rzuciłem telefonem o ścianę. Nie rozbił się na kawałki jak to się dzieje na filmach. W końcu to Nokia.

Życie to nie bajka.